Sunday, January 21, 2018

MOUNT RAINIER NP, WONDERLAND TRAIL - 2017.

WONDERLAND TRAIL 2017.

   93-milowa (150 km) Trasa szlaku prowadzi wokół najwyższej góry Stanu Waszyngton - Mount Rainier - 4392 m. Ponad 7 tysięcy metrów podejść i zejść. Szlak biegnie przez teren Mount Rainier National Park (restrykcje). Na terenie trasy można przebywać maksimum 14 dni. 
   Nie ma schronisk, własny namiot i najczęściej małe pola namiotowe z ustronnym miejscem.  Każdy, spędzający noc na terenie parku musi mieć permit (pozwolenie), który wieszamy na namiocie lub plecaku. Park rangers sprawdzają i to często.                              
    Pozwolenie można uzyskać dwoma sposobami. Pierwszy to loteria a drugi (20%)first come, first serve. Cały system jest skomputeryzowany. 

   We wrześniu 2016 , wstałem rano i podjechałem do White River Ranger Station (2 godziny z domu). Pierwszego dnia nie miałem szczęścia i z pustami rękoma powróciłem do domu. 
   Pojechałem następnego i wspólnie z parkowym strażnikiem zaplanowałem hike. Napewno nie dostaniemy tego co zaplanowaliśmy w domu, bierzemy to co jest albo kolejny powrót do domu. Strażnicy są bardzo pomocni, proponują to co w danej chwili, w danym dniu mają. Bywa, że jednego dnia będziemy szli 5 mil,  a następnego 20 mil. Można próbować zmienić rezerwację będąc już na szlaku. Oczywiście tylko wtedy, kiedy mają wolne miejsce na polu nas interesującym.
   Loteria jest o tyle lepsza, że nie mamy niespodzianek. Wygraliśmy permit i idziemy zgodnie z naszym wypielęgnowanym planem. Wyjątkiem są zdrowie i pogoda. Permit(u) nie można zmienić. Jeśli wylosujemy, płacimy 20 $. Pierwsza opcja jest bezpłatna.
   W dniu rozpoczęcia udajemy się na nasz punkt startowy, zostawiamy na parkingu samochód, zakładamy plecak, i do przodu.
   W dniu rozpoczęcia wyjechałem z domu bardzo wcześnie aby po drodze zostawić prowiant na dwóch ranger station. W plecaku miałem prowiant na 3 dni.
Parking i przechowywanie jedzenia jest bezpłatne.
   Ile dni wybrać? Ludzie chodzą różnie. Spotkałem młodego rekordzistę (bez wspomagania), który przeszedł całą trasę za jednym zamachem (poniżej 40 godzin).
Ja szedłem w 2016 10 dni, a w 2017 - 9. 
W tym roku będę losował na 8 lub 7 dni bo uważam, że warto tam wracać mimo, ze nie cała trasa podoba mi się.



2017/08/02, MOWICH LAKE - DICK CREEK.
   Okropny dojazd w tumanach kurzu. Mój 19-letni pickup nadawał się  do tej drogi idealnie. Po drodze zatrzymałem się w White River Campground oraz Longmire Ranger Station aby pozostawić wiaderka z zaopatrzeniem. Na parking dojechałem o 9:00, a o 9:15 wyszedłem na trasę.
   W tym roku odcinek ten szedłem zgodnie z mapą. W ubiegłym, wybrałem ścieżkę przez przepiękny Spray Park.
   Nie czułem się najlepiej bo nadal dokuczały mi kolana. Oczywiście mam Voltaren i inne mocniejsze specjały.
   Dzisiejsza wędrówka nie należała do atrakcji.  Długie, bolesne zejście, odcinek płaski wzdłuż Carbon River i podejście na Dick Creek camp. Camp ładnie położony z łatwym dostępem do wody ale bardzo mały (2-3 namioty).
Przeszedłem ~10 mil (16km).



                                                                               Carbon Glacier.



                                                                        Dick Creek camp.






2017/08/03, DICK CREEK - SUNRISE CAMP.
   Zwlekałem z wyjściem ponieważ mój etap miał się skończyć w miejscu, w którym zatrzymałem się w ubiegłym roku - Granite Creek Camp (~8 mil).
Przechodząc obok Mistic Lake odwiedziłem Patrol Cabin i wdałem się w rozmowę z ranger(em). Strażnicy parkowi są kopalnią wiedzy i przede wszystkim lubią rozmawiać a ja też nie uchodzę za milczka. Przegadaliśmy około godziny i na koniec zapytałem czy mogę zmienić mój dzisiejszy camp na inny. Połączył się z Ranger Station i miał dla mnie dobrą wiadomość.
Szedłem więc dalej niż zamierzałem na  Sunrise Camp. 
   Dzisiejsza trasa przechodziła min w pobliżu dwóch lodowców - Carbon Glacier i Winthrop Glacier. Wspomniałem już o pięknym Mistic Lake. Przepiękna trasa szczególnie po przejściu Skyscraper  Pass. (W ubiegłym roku niewiele widziałem bo cały dzień padał deszcz).
  Przeszedłem   ~13 mil (~21 km). Wonderland ma to do siebie, że nie ma odcinków płaskich, wchodzimy albo schodzimy. Bywa, że podchodzimy dwa, trzy razy w tym samym dniu. Podobnie ze schodzeniem. Mimo to Korsyka jest trasą trudniejszą.

                                                                Prawie gotowy do startu.








                                                                                Mistic Lake.

                                                                            Mistic Lake.


                                                                 Mistic Lake, Patrol Cabin.








                                                                           Sunrise camp.





2017/08/04, SUNRISE CAMP - SUMMERLAND CAMP.
   W nocy obudził mnie hałas  imprezowiczów (jednodniowcy, którzy też tutaj biwakują)i ból kolana. Doczekałem świtu i o 6:45 wyruszyłem na trasę. Po drodze w White River Patrol Cabin odebrałem moje pierwsze wiadro. Spotkałem znajomą z ubiegłego roku, pogadałem i poszedłem dalej. Na miejsce doszedłem o 11:30. Planując trek chciałem tutaj spędzić jak najwiecej czasu bo jest to cudowne miejsce. Pasma i szczyty, kwiaty i bardzo dobra pogoda. Uciąłem gadkę z kolejnym ranger(em), który przyszedł sprawdzić moje pozwolenie.
Przeszedłem ~10 mil (16 km). Raz w dół i długie podejście w górę.

                                                                  Gotowy na kolejny odcinek.











                                                                          Summerland camp.




                                                                               Dymy z Kanady.



                                                          W tej koszuli komary bye bye.


2017/08/05, SUMMERLAND - INDIAN BAR.
  Dzisiejszy, 5 milowy odcinek, to najwyższy i dla mnie najpiękniejszy na całej trasie. Szedłem wolno aby moje oczy i dusza nasyciły się tym przeuroczym miejscem. 30% trasy było wciąż przykryte śniegiem. Spotkałem kilka osób ale rozmawiałem tylko  z dwójką maratończyków przygotowujących się do kolejnych zawodów. 46 letni mężczyzna biega od 10 lat, w ostatnich dwóch supermaratony.
Mimo przepięknej pogody widoczność jest bardzo zła ze względu na pożary lasów w B.C. (Kanada).
Chętnie tu jeszcze powrócę.
Indian Bar to camp, na którym spałem w ubiegłym roku.

                                                                                   Poranek.






                                                                     Wszechobecny dym.












                                                                           Indian Bar camp.

                                                                               Indian Bar Shelter













                                                                          Indian Bar Shelter.







                                                             Zabezpieczenie przed misiem.




2017/08/06, INDIAN BAR - MAPLE CREEK CAMP. 
   To drugi camp, na którym zatrzymałem się w ubiegłym roku. Pierwsze 50% trasy bardzo ładne..., a następne to spacer w otoczeniu potężnych drzew. Tego dnia pokonałem ponad 11 mil (17.6 km). W Box Canyon zatrzymałem się na dłuższy popas i kolejną pogawędkę z innymi wędrowcami. Głównym tematem był  otaczający nas dym i płonące lasy w Kanadzie.

                                                                            Kolejny poranek.

                                                    W zadumie. (Ograniczanie wagi o poranku).















2017/08/07, MAPLE CREEK - PYRAMID CREEK CAMP.
   Był to mój najdłuższy tegoroczny odcinek ~14 mil (~23 km). Nudny..., ale nie łatwy.  O 11:35 dotarłem do Longmire gdzie na Ranger Station odebrałem moje drugie i ostatnie wiaderko z zaopatrzeniem. Podkleiłem worek na jedzenie, który bardzo ucierpiał przez jakiegoś gryzonia. Jedzenie wieszamy na stalowych, jednocalowych rurach z uwagi na niedźwiedzie. Ostatniej nocy, w pobliżu rury, były drzewa i jakiś potwór przeskoczył sobie na mój worek. Troszkę sobie podjadł..., ale przecież głodnych trzeba nakarmić. Był to  jeden,  jedyny raz kiedy miałem możliwość ugaszenia pragnienia piwem. Wypiłem dwa, zagryzłem dobrze wysuszonymi, polskimi kabanosami z Chicago i podjąłem dalszą wędrówkę. Przede mną było 3-milowe podejście. 
   Od parkowych strażników otrzymałem ostrzeżenie przed zagrożeniem podtopionych lub całkowicie zniszczonych kładek i mostów. Topniejące z ostatniej zimy śniegi spowodowały, że małe rwące strumyki  zmieniły się w duże, głębokie i rwące rzeki, niszczące wszystko na swojej drodze. Przedsmak tego już miałem dzisiaj przekraczając Kautz Creek. Najgorsze miało mnie czekać ostatniego dnia przy przeprawie przez South Mowich River. Dwa dni temu woda ponownie zerwała odbudowane dzień wcześniej przejście. W Bogu pokładam nadzieję, że będzie dobrze i postanowiłem zaryzykować. 



                                                                            Reflection Lake.










2017/08/08, PYRAMID CREEK - SOUTH PUYALLUP RIVER.
   Dzisiejszą wędrówkę dzieliłem z biegaczami, którzy w cztery dni mają zamiar pokonać całą trasę. Dużo kobiet, mniej mężczyzn (ktoś musi pracować) i jedna miła dziewczyna z ojcem.
Przeszedłem 9 mil zaliczając dwa podejścia i dwa zejścia. Ostatnie 30% trasy stopniem trudności przypomniało mi Korsykę. Wędrowałem w upale i przez otwarty teren. Piłem sporo wody i z duszą na ramieniu szukałem kolejnego źródła wodyTuż przed  camp(em) był strumień. Napatoczył się kolejny już Ranger i sprawdził moje pozwolenie. Byłem pierwszy i wybrałem sobie najlepsze miejsce. 
   Od wędrowców idących w przeciwnym kierunku usłyszałem, że woda na przejściu mojej ostatniej rzeki opadła z powyżej pasa do kolan.








                                                                 Most na South Puyallup River.






                                                                    South Puyallup camp.

                                                                         Moja studzienka.




                            


2017/08/09, SOUTH PUYALLUP - GOLDEN LAKES CAMP.
   Do przejścia 11.5 mili. Przez pierwsze 90 minut miałem rozgrzewkę z powodu ostrej wspinaczki. Potem było w dół,ostro w dół aż do North Puyallup River. Długi odcinek był bardzo niewygodny bo niesamowicie zarośnięty. Od rzeki 20 minut po płaskim a potem bardzo długie, łagodne podejście do jeziora.
95% dzisiejszej trasy prowadziło przez las.
    Spotkałem 3 znajome, z którymi dzieliłem miejsca na Summerland. Na tamten camp dotarły bardzo późno i zastanawiałem się czy wystarczy im sił na dokończenie całości. Nie dają się i dzielnie napierają do przodu.
Idą w odwrotnym kierunku i dzisiejszego poranka walczyły z żywiołem mojej ostatniej na tym szlaku rzeki. Woda powyżej kolan, bardzo wartka i lodowata. Najbardziej sympatyczna pokonywała tą przeszkodę jako pierwsza i niestety, rwący nurt zwalił ją z nóg. Jest to dla nich pierwsza wieloetapówka. Moje ciche bohaterki za odwagę.













                                                                 Golden Lake Patrol Cabin.

                                                                                 Pralnia.

                                                                                    Kuchnia.



                                                                               Sypialnia.                   



2017/08/10, GOLDEN LAKES - MOWICH LAKE.
   Wyszedłem wcześniej, aby przed upałem zdążyć przekroczyć, kiedy jest w niej jeszcze mniej wody. Doszedłem i zauważyłem, że nie jest tak źle jak mi mówiono.Zdjąłem buty i założyłem obozowe, lekkie tenisówki. Woda rzeczywiście lodowata i rwąca ale dało się przejść.  W sumie tego dnia pokonałem ponad 10 mil, ze sporą różnicą wzniesień.
Bez przygód dotarłem na parking i za wycieraczką znalazłem mandat za nielegalne, wielodniowe parkowanie. W dniu wyjścia zapomniałem zostawić w aucie moją kartę wstępu do National Parks.
W drodze do domu wstąpiłem na Ranger Station i wyjaśniłem nieporozumienie.
Szczęśliwy dojechałem do domu i pierwszy raz od kilku dni zjadłem pożądny obiad.













                       PART OF 2016.

A oto krótka wstawka  z ubiegłego roku.
Rozpocząłem 2016/09/12, skończyłem  2016/09/21.
W Longmire zaczynałem i kończyłem. 
Już na początku zauważyłem, że Wonderland Trail jest świetnie oznakowany, bardzo dobrze zorganizowany i w świetnym stanie technicznym. Good job.


2016/09/16, MOWICH LAKE - CARBON RIVER CAMP.
   Wszyscy, którzy przeszli kilka razy Wonderland, namawiali mnie abym zboczył z głównego szlaku i przeszedł przez SPRAY PARK.
W tym wieku potrafimy już słuchać innych.
Jak dotąd był to mój najpiękniejszy dzień na terenie Mount Rainier NP. 
Bardzo dobra pogoda i przejrzystość powietrza sprzyjały podziwianiu najbliższych, dalszych i tych najdalszych okolic min ze szczytami - STUART, GLACIER i BAKER.
Piękne połoniny, doliny i dookoła przecudne  kolory, kończącego się krótkiego, górskiego lata.





















                                                                  Carbon River camp.


2016/09/17, CARBON RIVER - GRANITE CREEK CAMP.
   Po północy zaczął się deszczowy horror. Padało przez cały dzień. Spadło 4 1/2 cala wody (~11 cm). Oczywiście szedłem bo nie ma miałem innego wyjścia.
Był to dzień prawdy dla mnie i mojego ekwipunku. Następnego dnia bardzo dużo ludzi zrezygnowało z dalszej wędrówki. Ja też o tym myślałem.
Przeszedłem 9 mil (~14 km), 1200 m w górę i 500 m w dół.

                                                                        Po najgorszym dniu.



2016/09/19, WHITE RIVER - INDIAN BAR CAMP.
   Do 11:00 czekałem z podjęciem decyzji iść do przodu czy dzwonić do żony lub przyjaciela aby mnie stąd zabrali. Miało tak popadywać przez cały dzień a powyżej 6 tys stóp (~2000 m) miał być śnieg.
Mimo to zdecydowałem się iść dalej. Prognoza była trafna ale jak dotarłem na camp przestało padać. Niewiele widziałem, a to ponoć najpiękniejszy odcinek całej trasy.


















                   KONIEC / THE END











No comments:

Post a Comment