Tuesday, October 12, 2021

KARPATY POŁUDNIOWE — RUMUNIA.

 Rumunia - Lato 2021.


Kiedy zobaczyłem, że kraj ten bezwarunkowo otworzył się na polskich turystów natychmiast rozpocząłem przygotowania do wyjazdu. Tak się składa, że zajmująca się od wielu, wielu lat moimi zębami Pani jest z pochodzenia Rumunką. Od czasu kiedy zacząłem moją górską przygodę namawiała mnie do wizyty w jej kraju. Zapewniała, że południowe Karpaty zrobią na mnie dobre wrażenie. Znała mój gust ponieważ podczas każdej wizyty rozmawialiśmy o moich podróżach. Lorena wiedziała co mówi. Rumuńskie Karpaty zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Jeśli tylko napatoczy się okazja chętnie tam powrócę gdyż są miejsca, w których nie byłem a wiem, że napewno warto je zobaczyć (przejść). Znałem Rumunię z lat siedemdziesiątych i miałem z tego okresu niemiłe wspomnienia. To i ograniczenia związane ze światową paniką spowodowały, że nie chciałem tam jechać sam. Wspólnie z mieszkającym w Polsce kolegą rozpoczęliśmy organizować grupę z własnym transportem. Skład grupy ciągle się zmieniał i do ostatniego dnia nie było wiadomo czym tam dojedziemy i kto pojedzie. Stałem przed dużym wezwaniem ponieważ preferuję wędrowanie samotne i najczęściej wędruję w pojedynkę. Dodatkowo nie znałem moich partnerów i ich możliwości, a oni nie znali mnie i moich. Stanęło na tym, że jedzie nas 3 a środkiem transportu będzie Honda Civic jednego z kolegów. Rumunia to mój drugi wielodniowy trek w grupie 3-osobowej. Po tej wyprawie już wiem, że nigdy nie dołączę do grupy większej niż 3 osoby i nadal moje preferencje pozostają przy trekingu indywidualnym. Oczywiście dotyczy to wypadów wielodniowych. Podsumowując wróciłem  zadowolony ale z pewnym niedosytem ponieważ mogliśmy zrobić więcej.


26/06 2021 spędziliśmy w drodze z Polski do Rumunii. Za namową Rumuna prowadzącego noclegownię następnego dnia przeszliśmy na lekko lokalną trasę. Z tego co jeszcze pamiętam była to pętla.

28 czerwca zaliczyliśmy kolejny, jednodniowy trek. Na tej trasie chwilowo zaginął jeden z moich partnerów, który szczęśliwie dotarł do parkingu z 2 i 1/2 godzinnym opóźnieniem.

29 czerwca przenieśliśmy się w rejon gór Retezat do miejscowości Poiana Marului. Naszym zamiarem było przejście  dwóch trzydniówek i dalsze budowanie kondycji na stojące przed nami trudniejsze cele. Ze względu na panujący upał i późną porę przesunęliśmy wyjście na następny dzień. Postanowiliśmy, że noc spędzimy na płatnym campingu Scorila, na którym jutro pozostawimy auto.



















30/06/2021 (środa). Camp Scorila - Lacul Netis (jezioro).

Dystans ~12 km. Podejścia ~1630 m, zejścia ~350 m. 

Dzisiejszy trek rozpoczęliśmy około 8:30 idąc początkowo asfaltem i szutrową drogą leśną. Wkrótce rozpoczęliśmy podejście po karkołomnej drodze leśnej wykorzystywanej przy wycince drzew. Kiedy dobrnęliśmy do końca wycinki skończyła się droga i rozpoczęła się trasa, która najczęściej nie była ani oznaczona, ani widoczna. Szliśmy korzystając z pomocy gps. W jednej z takich ciemnych plam zgubiłem mój iPhone. Zamiast włożyć do kieszonki przy szelce plecaka opuściłem go na poszycie leśne. Dopiero po 15-20 minutach zorientowałem się o mojej stracie. Zawróciliśmy aby uspokoić swoje sumienia ale wiedziałem, że w tych warunkach to szukanie przysłowiowej igły w stogu siana. Bardzo szybko zakończyliśmy poszukiwania by powrócić na niewidoczną i kompletnie nieoznakowaną trasę. Po kilkunastu minutach wędrówki spotkaliśmy naszą pierwszą i bardzo agresywną sforę psów pasterskich. Spotkanie skończyło się szczęśliwie ponieważ w pobliżu byli ich właściciele. Potwierdzili, że idziemy we właściwym kierunku.

Dopiero na 2-3 kilometry przed jeziorem doszliśmy do jako tako widocznej ścieżki. Odetchnęliśmy z ulgą i zmęczeni doszliśmy do miejsca docelowego.


01/07/2021 (czwartek). Lacul Netis - Lacul Pietrele Albe.

Dystans ~11.5 km. Podejścia ~610 m, zejścia ~760 m.

Ostatnia noc to jedna z najgorszych jaką spędziłem w swoim życiu pod namiotem.

Początkowo nie mogłem zasnąć a kiedy już zapadłem w sen obudziły mnie błyskawice, grzmoty i deszcz. Kiedy przeszedł pierwszy atak po krótkiej przerwie zaczęło się ponownie. Deszczowo, gradowo i wietrznie było aż do rana. Bogu dzięki namioty wytrzymały i żadnego z nas nie zalało. Ze względu na deszcz opóźniliśmy  nasze wyjście. Miało być łatwo bo prawie cały dzisiejszy odcinek prowadził po grzbiecie pasma. Zaczęliśmy od ostrego podejścia z nad jeziora do grzbietu i niewielkiego szczytu - Custurii (2089 m). Przez kilka kilometrów łagodnie podchodziliśmy do góry a potem rozpoczął się ostry zjazd do siodła. Przy siodle zrobiliśmy przerwę i ze źródełka uzupełniliśmy zapas wody. Wyszliśmy ponownie na trasę podchodząc na jeden z naszych dzisiejszych szczytów - Baicu (2123 m). Idąc dalej grzbietem minęliśmy kolejny - Matania (2150 m). To był nasz najwyższy punkt i od tego  miejsca zaczęliśmy wypatrywać jezioro. Nie było to łatwe ponieważ  teren ten nie jest popularny wśród wędrowców. Spotkaliśmy za to grupy motocyklistów, w tym z Polski. Po południu na horyzoncie ponownie pojawiły się ciężkie, deszczowe chmury. Zadawałem sobie pytanie - co nam przyniesie noc. Gdyby nie ta pogodowa niepewność to dzień zaliczyłbym do udanych. Otwarty, niezalesiony teren z pięknymi, łagodnymi wzgórzami, szczytami i dolinami. 


02/07/2021 (piątek). Lacul Pietrele Albe - Camp Scorila.

Dystans ~16 km. Podejścia ~340 m, zejścia ~1480 m.

W nocy zaczął padać deszcz. Padało i wiało do 9:00 rano.

Ze względu na wiatr wyszliśmy bez śniadania jedząc to, co każdy z nas miał  pod ręką tzn. czekoladę, kiełbasę lub batony. Rozpoczęliśmy od 1.5 km łagodnego podejścia na szczyt - Bloju (2162 m) a potem było już tylko długie i męczące zejście. Kolejny dzień bez pieszych ale znów  kilka grup motorowych. Tym razem byli Rumuni i Niemcy. Szczęśliwie dotarliśmy do auta by przenieść się do Rausor skąd zamierzaliśmy wyjść na 5-dniową wędrówkę w Retezat National Park. Niestety, po dotarciu do wioski i zasięgnięciu języka o pogodzie zmieniliśmy plan. Kolejne 3 noce spędziliśmy w mieście Hateg spiąc pod dachem u sympatycznej, młodej rodziny rumuńskiej. Przy okazji pobytu w Hateg kupiłem iPhone przepłacając $200. Na szczęście w zgubionym telefonie miałem polską kartę a swoją oryginalną trzymałem w plecaku. Dzięki temu przy wydatnej pomocy jednego z partnerów bez problemu odzyskałem cały rekord, który był w poprzednim aparacie.


05/07/2021 (poniedziałek). Rausor - Bucura Lake Camp.

Dystans ~10 km. Podejścia ~1430 m, zejścia ~630 m.

Wróciliśmy do Rasuor by z opóźnieniem rozpocząć naszą 5-dniową wędrówkę.

Zaczęliśmy od długiego i męczącego podejścia z poziomu ~1200 m prowadzącego na popularny szczyt - Retezat (2482 m). Szło się ciężko bo plecaki były obciążone wielodniowym prowiantem. Ostatni fragment podejścia był bardzo stromy i niebezpieczny. Kilka osób miało na nim problemy i musiałem się wlec za nimi lub wyprzedzić. Wybrałem to drugie. Kiedy doszedłem było już tam spora grupa. Po krótkim  czasie nadeszli moi koledzy i postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę. Kiedy ruszyliśmy ponownie musieliśmy zejść około 250 m do siodła - Saua Retezatului, następnie trochę podejść do następnego siodła - Saua Iarna i dalej w górę tuż obok szczytu Bucura l (2433 m). Od tego miejsca rozpoczynało się zejście w kierunku campingu przy jeziorze Bucura. Już z dała zauważyłem, że nad jeziorem jest duża liczba ludzi i namiotów. Skończyła się prywatność i wygląda na to, że będziemy mieć liczne towarzystwo. Jako humorystyczną ciekawostkę wymienię kolejne zaginięcie naszego umiłowanego partnera. Mój drugi towarzysz musiał zawrócić aby go odnaleźć. Mimo tego i niepowodzeń w pierwszym tygodniu coraz lepiej czuję się w tych górach i coraz bardziej podobają się mi. Są one takie, w jakich lubię chodzić. Trasy bez zbędnych zygzaków i dodatkowych kilometrów. Pogoda również uległa znacznej poprawie.
































06/07/2021 (wtorek). Bucura Camp - Peleaga - Papusa - Custura Bucurei - Bucura l - Bucura Camp. Dystans ~10 km. Podejścia ~1170 m, zejścia ~1170 m. 

Spokojna noc i piękny poranek. Dzień spędzony na pętli w pobliżu jeziora Bucura.  Rozpocząłem od wejścia na najwyższą górę masywu Retezat -  Peleaga (2509 m). Kolejnym była Papusa (2508 m) - druga najwyższa. Trasa prowadząca do niej ostro schodzi do siodła a po jego osiągnięciu trochę łagodniej podchodzi się na Papusa. Powrót tą samą ścieżką do Peleaga. Zejście do następnego siodła (Saua Custura Bucurei) i podeście na kolejną górkę - Custura Bucuei (2369 m). Trzecie już dzisiaj siodło Saua Bucura (2190 m) i podejście na ostatni dzisiejszy szczyt - Bucura l (2433 m). Dobrze spędzony i pełen ciekawych wrażeń dzień. Przez większość dnia wędrowałem samotnie z lekkim plecakiem na ramionach.






























07/07/2021 (środa). Bucura Camp - Schronisko Poiana Pelegii - Bucura Camp.

Dystans ~6 km. Podejścia ~460 m, zejścia ~460 m. W planie było przejście na camping przy jeziorze Zanoaga. Niestety, przez roztargnienie i nieuwagę weszliśmy na złą trasę. Dopiero po godzinnym schodzeniu połapaliśmy się, że coś jest nie tak. Zdecydowaliśmy się na powrót i spędzenie nad jeziorem trzeciej z rzędu nocy.











08/07/2021 (czwartek). Bucura Camp - Cabana Pietrele Camp.

Dystans ~7 km. Podejścia ~200 m, zejścia ~760 m.

Jak widać kolejny krótki dzień rozpoczęty łatwym podejściem na siodło Bucura i o wiele trudniejszym oraz niebezpiecznym zejściem do punktu docelowego. Ścieżka trudna bo prowadząca przez teren kamienisty i miejscami podmokły. Długi odcinek wzdłuż strumienia Valea Pietrele. Po drodze dwa schroniska, w których można coś zjeść i wypić zimne piwo. Ponownie pojawiły się chmury ale nie czułem niepokoju ponieważ nasze namioty stały tym razem na terenie zalesionym.

Pan na pierwszym zdjęciu to ratownik górski, pracujący ochotniczo. Jest emerytowanym górnikiem i dobrze rozmawia po angielsku. Chętny do rozmowy.


















09/07/2021 (piątek). Cabana Pietrele Camp - Rausor - Capra Lake Camp.

Dystans ~5 km. Podejścia ~370 m, zejścia ~440 m.

Pogoda nadal nam sprzyja. Dzisiejszy treking składał się z dwóch etapów. Pierwszy, to powrót do auta. Rozpoczęło się od podejścia i później było już tylko nudne zejście, które dłużyło mi się okropnie. To już drugi dzień kiedy idziemy przede wszystkim terenem zalesionym. Jak już wielokrotnie pisałem - to nie są moje ulubione klimaty. Tuż po mnie przyszli moi partnerzy i byliśmy gotowi na przejazd w góry Fagaras Mountain. Szybko i szczęśliwie dotarliśmy do jeziora  Balea, od którego rozpoczęliśmy nasz kolejny, kilkudniowy trek. Góry Fogaraskie to najwyższe pasmo w Rumunii i ono były moim głównym celem. Niestety, ze względu na przeciwności losu nie byłem w stanie przejść całego pasma. Może dokonam tego innym razem. Ostatni odcinek drogi prowadzący do przełęczy, przy której jest Balea Lake, to jazda słynną drogą Transfogaraską (Transfagarasan Highway). Wybudowano ją w czasach komuny. 

Po dotarciu nad jezioro i przepakowaniu plecaków wyruszyliśmy ostro na pierwszy 1.5 km odcinek prowadzący na legalny, bezpłatny camping nad jeziorem - Lacul Capra.  Jezioro położone jest na wysokości ~2250 metrów. By tam dojść trzeba pokonać  300-metrowe podejście. Miejsce fajne ale ze względu na popularność i rozpoczynający się weekend z dużą ilością namiotów i turystów. Kiedy doszliśmy było już późne popołudnie. Wkrótce pojawiła się gęsta mgła i spadła temperatura. Na pierwszym zdjęciu przewodnicy górscy z Bukaresztu szukający nowych tras na wypady z turystami. Poznałem ich dzień wcześniej nad jeziorem Bucura.



















10/07/2021 (sobota). Capra Lake - Podragu Lake.

Dystans ~7 km. Podejścia ~750 m, zejścia ~910 m. 

Nad jeziorem Podragu jest możliwość noclegu w płatnym schronisku. Można w nim zjeść i napić zimnego piwa. Ceny wygórowane. Odcinek bardzo atrakcyjny ale ciężki. Miejscami wciąż zalegający śnieg. Nie miałem problemów z jego pokonaniem i do celu doszedłem na kilka,kwadransów przed moimi kamratami.

Przy schronisku spotkałem 40-osobową grupę polskich żołnierzy przebywających w Rumunii na szkoleniu. Późnym popołudniem okazało się, że rozbiliśmy się w pobliżu kolejnej, tym razem 8-osobowej grupy Polaków. Pod koniec dnia zaczął padać przelotny deszcz. 
































11/07/2021 (niedziela). Podragu Lake - Refugiul Vistea Mare.

Dystans ~8 km. Podejścia ~940 m, zejścia ~730 m. 

Kolejny ciężki ale jak dla mnie zbyt krótki dzień. Teren kompletnie otwarty, przepiękny krajobrazowo a dzień z ustabilizowaną w miarę pogodą. Po drodze do schroniska wszedłem na najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu (2544 m). Przed wejściem zrobiliśmy krótką przerwę. Doszła do nas kolejna grupa Polaków prowadzona przez 17-letniego lidera. Na zdjęciach członkowie grupy (min sympatyczna Asia).

Trzeba było szybko schodzić ponieważ w każdej chwili mogło zacząć padać. Ledwie zdążyliśmy dojść do małego schroniska i zaopatrzyć się w wodę lunęło jak z cebra. Przybywało coraz więcej przemoczonych ludzi. Byliśmy stłoczeni jak śledzie w beczce. Po godzinie przestało padać i część się wyniosła ale dla mnie to wciąż trudne warunki do jako takiego wypoczynku. Wyszedłem na przechadzkę i znalazłem odpowiednie miejsce pod namiot. Moi kamraci postanowili noc spędzić w budynku.




























12/07/2021 (poniedziałek). Vistea Mare - Capra Lake. 

Dystans ~19 km. Podejścia ~2070 m, zejścia ~2110 m.

Rankiem pogoda była ok ale wraz z przesuwającą się wskazówką zegara na horyzoncie pojawiało się coraz więcej chmur. Od wczesnych godzin popołudniowych czuliśmy zagrożenie kolejną ulewą. Wokół nas błyskało i grzmiało. Wraz ze mną szedł tylko jeden partner a drugi poszedł na skróty. Po wyjściu ze schroniska razem podeszliśmy na Moldoveanu gdzie nasze drogi rozeszły się. My dwaj schodziliśmy przez ~ 3 godziny w kierunku doliny. Kiedy doszliśmy do niej nerwowo szukaliśmy miejsca na rozbicie namiotów ponieważ wokół nas grzmiało coraz głośniej. Na końcu wędrówki przez dolinę zobaczyliśmy zabudowania i odpowiednie miejsce na nocleg. Wyszedł gospodarz i dal nam do zrozumienia, że nie jesteśmy tutaj mili widziani. Mimo niesprzyjającej pogody postanowiliśmy zaryzykować i iść dalej. Zaczęliśmy bardzo długie podejście do głównego grzbietu Fogaraszy. Znajdowaliśmy się na niepopularnej trasie, która w związku z tym co chwilę znikała z pola naszego widzenia. Po dotarciu do grzbietu byliśmy ponownie na „autostradzie”. Szło mi się dobrze i wiedząc, że najgorsze jest już za nami minęliśmy miejsce, w którym zamierzałem spędzić noc. Było to malutkie jeziorko (Lacul Podu Giurgiului) wciąż skute lodem i otoczone śniegiem. Po wejściu na grzbiet zniknęło zagrożenie burzowe i mogliśmy spokojnie iść przed siebie. Trasa arcy ciekawa ale miejscami trudna i niebezpieczna. W kilku miejscach były nawet łańcuchy lub liny.

Tuż przed zmrokiem dotarliśmy na miejsce. Ostatnie kilometry musiałem ostro zwolnić ponieważ idący ze mną partner opadł chyba z sił.





































 

13/07/2021 (wtorek). Jezioro Capra i okolice.

Po długim wczorajszym dniu ten dzień przeznaczyliśmy na relaks. Późnym rankiem zeszliśmy na przełęcz do auta gdzie spotkaliśmy się z naszym partnerem. Spędziliśmy tam około dwóch godzin chodząc  pomiędzy straganami a przy okazji zjedliśmy obfity, wysokokaloryczny posiłek i wypili po drogim piwie. Drożyzna ja cholera. Dla nas dwóch nadszedł czas powrotu nad jezioro Capra. W drodze powrotnej zboczyliśmy z trasy by wejść na dwa górujące nad okolicą, leżące blisko siebie szczyty. Pierwszy to Capra (2494 m) a drugi Vanatarea lui Buteanu (2507 m).

Nasz kolega pozostał na przełęczy i spotkamy się jutro idąc w kierunku drugiego, najwyższego szczytu pasma gór fogaraskich.


















14/07/2021 (środa). Capra - Schronisko Caltun.

Dystans ~7 km. Podejścia ~730 m, zejścia ~830 m. 

Schronisko i jezioro Caltun są na wysokości 2150 metrów. Naszą wędrówkę zaczęliśmy od zejścia do auta. Tam przepakowaliśmy plecaki i już w całym składzie ruszyliśmy dziarsko przed siebie rozpoczynając od ostrego podejścia. Ostatni odcinek to karkołomne zejście do schroniska. Kiedy znalazłem się przy schronisku spotkałem troje Polaków. Byli częścią dużej grupy, z której większość udała się na Negoiu. Był to dla nich jednodniowy trek. Po południu pojawiły się chmury i zaczęło mocno wiać. Postanowiłem, że noc spędzę wraz z partnerami w budynku schroniska. Później dołączyli do nas dwaj sympatyczni Niemcy i bardzo miła, samotnie wędrująca Kamila. Samotnie wędrujący Holender noc postanowił spędzić pod namiotem. 


















15/07/2021 (czwartek). Caltun - Negoiu - Caltun - Camp Capra Lake.

Dystans ~13 km. Podejścia ~1560 m, zejścia ~1470 m.

Pozostawiłem większość zawartości plecaka w schronisku pod opieką jednego z partnerów i samotnie wyruszyłem w kierunku Negoiu (2535 m). Idąc bez obciążenia mogłem to robić dużo szybciej. Niestety pogoda nie kooperowała ze mną. Było pochmurno a na szczycie otuliły mnie zimne chmury. Po wymianie kilku zdań z dwójką Rumunów i zrobieniu paru zdjęć postanowiłem, że nic tu po mnie. Rozpocząłem schodzenie. Po drodze spotkałem podchodzącego partnera. Wróciłem do schroniska. Ta krótka wyprawa zajęła mi 1 godzinę i 40 minut. Spakowałem plecak i byłem gotów do realizacji dalszej części dzisiejszego programu. Wyruszyliśmy razem ale już po godzinie zacząłem oddalać się od pozostałej dwójki. Z czasem na dobre straciłem ich z oczu ponieważ wybraliśmy różne trasy. Wybrałem wariant mało uczęszczany i dlatego od czasu do czasu musiałem korzystać z pomocy gps. Będąc nad tunelem drogi transfogaraskiej znalazłem się w miejscu jak na mój standard niebezpiecznym. Rozważałem nawet zejście do drogi i znalezienie innej łatwiejszej opcji. Doszedłem do zwałów śniegu. Musiałem pokonać około 30 metrów wąską szczeliną (z jednej strony skała a z drugiej śnieg). Przy jej końcu trzeba było przejść przy ni to wartkim strumieniu, ni to wodospadzie. Zaryzykowałem ale skończyło się to tym, że byłem cały mokry. Niedaleko przed campingiem wszedłem na kolejny szczyt, znajdujący się przy jeziorze Capra i będący na trasie - lezerul Caprei (2418 m).

Kiedy w końcu doszedłem na miejscy byli już tam nasi znajomi z poprzedniego dnia - Niemcy oraz sympatyczna, ładniutka Kamila. Mieszka i pracuje w Rumunii a wolne chwile spędza na wędrówkach lub biegając min maratony. Rozmawialiśmy, że jeśli powrócę do Rumunii to być może zrobimy coś razem.



                                     




























16/07/2021 (piątek). Capra Lake - Sędziszów.

Krótkie zejście do auta i długa jazda powrotna do Polski.






Kilka informacji.
W związku z tym, że przez kilka dni szedłem bez telefonu nie ma pod relacjami z tych dni zdjęć. 
Nie ma zdjęć moich partnerów ani nie podaję ich imion ponieważ nie pytałem o zgodę i szanuję prywatność. Nie umieszczam listy mojego ekwipunku ponieważ od kilku lat nie ulega ona zmianie.
Wygląda na to, że w najbliższej przyszłości muszę pomyśleć o nowym namiocie, plecaku i materacu do spania. W Rumunii szedłem w butach - Brooks Cascadia. Kolejnej pary tej marki już nie kupię ponieważ poodklejały się noski  i po doświadczeniu z Altra Lone Pine 5 wybiorę te drugie mimo, że szybko ulegają zniszczeniu. Wszystkim, którzy przebrną przez te moje wypociny dziękuję za cierpliwość.