Tuesday, September 15, 2020

THREE SISTERS - OREGON.

OREGON - Three Sisters.


   Jak mądre są przysłowia i powiedzenia przekonuję się każdego dnia.

Jednym z nich jest - „Człowiek planuje a Pan Bóg drogi prostuje”.

Moje tegoroczne zamierzenia i plany padają jedne po drugich. 

Nie doszło do kluczowego wyjazdu do Polski. Spaliły się wypady na górskie szlaki w Hiszpanii, Rumunii, Pakistanie i Norwegii. Okropny i śmiertelny wirus zatrzymał mnie w kraju. Robiłem co mogłem aby umilić sobie czas wypadami w miejscowe góry, które notabene są przepiękne. Odkładałem chodzenie po nich na późniejsze lata bo to na miejscu, na rzut kamieniem, blisko domu i rodziny.

Drugą ważną przyczyną moich wyjazdów zagranicznych jest bardzo krótki sezon na wyprawy wielodniowe w moim stanie. Najczęściej w lipcu jest jeszcze śnieg z minionej zimy a już we wrześniu pada nowy. We wrześniu zaczynają się też deszcze i ciężko znaleźć okno z odpowiednią pogodą.

Od kilku lat na zachodnim wybrzeżu - od Kanady po Meksyk - mamy problem z pożarami i z wszechobecnym dymem. W tym roku płonie Kalifornia i Oregon. Waszyngton mniej, ale mamy dym i popiół ze stanów wyżej wymienionych. 

10 września powinienem rozpocząć mój trek wokół Tahoe Lake. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Auto po przeglądzie, pozwolenia (permits), rezerwacja parkingu i miejsce na pozostawienie zaopatrzenia na kontynuowanie 11-dniowej wędrówki. 5 dni przed wyjazdem powiadomiono mnie o skasowaniu rezerwacji i zakazie używania kuchenki gazowej. Dwa dni przed wyjazdem zamknięto całą trasę. Pozostałem z przepakowanym w torebki plastikowe (ziplocks) jedzeniem i innymi zakupionymi na ten wyjazd drobiazgami.

Wpadłem na pomysł aby podjechać do Oregonu w okolice Three Sisters.

Wielu mi o tym regionie opowiadało i była w nim moja córcia. Po konsultacjach z nią postanowiłem podjechać (7 godzin autem).

Wyruszyłem w środę 9 września. Oczywiście przed wyjazdem sprawdziłem pogodę i sytuację pożarową. Wszystko wyglądało dobrze. We wcześniejszym planie miałem przejście wokół najwyższego szczytu Oregonu (Mount Hood) ale ze względu na pożary trasę zamknięto. Przygotowałem sobie kilka wariantów pobytu i po dotarciu do Bend (100-tysięczne miasto w tym regionie Oregonu) postanowiłem skonsultować moje pomysły w miejscowym visitor center. Zapomniałem, że ze względu na epidemię strachu tego typu placówki są zamknięte. Mogłem jedynie zadzwonić. Zrobiłem to i osoba, z którą rozmawiałem doradzała mi powrót do domu. Byłem tylko 30 mil od jednego z punktów startowych. Postanowiłem zaryzykować i podjechać. Pogoda była wyśmienita a dymy na dalekim horyzoncie. Wjechałem na parking około 14:00.

Prawie wszystkie miejsca zajęte i pierwsi powracający z dziennych wędrówek min nad Green Lakes (jeziora Zielone). Przeprowadziłem kilka rozmów i postanowiłem zrobić jeszcze wypad nad te jeziorka. W myślach debatowałem  nad wyjściem kilkudniowym i jednodniowym. Stanęło, że ze względu na pożary będę wracał codziennie do auta i w nim spał. 5 milowa trasa nad Green Lakes to taki łatwy spacerek. Trasa bardzo popularna ale ze względu na porę dnia byłem jednym z 5 osób, które szły w kierunku jezior. Dziesiątki wracały już na parking. Pogoda wyśmienita a widoki również podobały mi się.

Popatrzyłem na jeziora, zrobiłem trochę zdjęć i wróciłem na parking. Ze względu na wysokość noc była chłodna. Przejrzystość powietrza nadal ok. Świecił księżyc i gwiazdy. Poranek już nie był mi przyjazny ale mimo to postanowiłem zaryzykować, zmienić parking na Devil’s Lake trailhead i wyruszyć na podbój najwyższej z sióstr - South Sister (10,318 stóp, 3145 metrów). Jest to góra wulkaniczna i wiedziałem, że wejście na nią nie będzie łatwe (pył, drobne, obsuwające się pod każdym krokiem powulkaniczne kamyczki i kamienie). Już od początku trasa zaczęła piąć się w górę. Po przejściu około 2-3 mil do jeziora Moraine Lake było trochę łatwiej a druga połowa to już mordęga czysto wulkanicznym, pochyłym podłożem. W połowie trasy zacząłem spotykać pierwszych schodzących, którzy wyszli w nocy aby zdążyć na wschód słońca. Wszyscy wracający byli zadowoleni mówiąc, że widoczność jest jeszcze w miarę ok.

Wyszedłem o 7:40. Do pokonania miałem ~ 6 - 6.5 mili (w jedną stronę).

Na szczycie zameldowałem się dokładnie o 11:00. Spędziłem tam 1 1/2 godziny „podziwiając” coraz bardziej przysłoniętą dymem 360 stopniową panoramę.

Czas umilałem sobie rozmową z innymi staruszkami, którzy doszli. Najstarszy w wieku 84 lat wszedł z wnuczką. Zejście zajęło mi 2 1/2 godziny. Przy aucie zjadłem spóźniony lunch i ... poczułem zapach dymu. Sytuacja ulegała pogorszeniu z minuty na minutę. Ludzie w pośpiechu opuszczali parking. Postanowiłem przenieść się na wczorajsze miejsce, z którego następnego dnia planowałem zrobić kolejny trek polecony przez Victorię. Pół godziny później dotarł za mną gryzący w oczy i gardło dym. Postanowiłem wracać do domu. Po ciężkim dniu o 23:00 byłem już z rodziną. 


 2020/09/09 - Green Lakes.





















 2020/09/10 - South Sister.






































No comments:

Post a Comment