Tuesday, July 14, 2020

TEANAWAY I


2020-06-24 do 2020-06-27

   Jest to mój ulubiony rejon górski, w którym najczęściej na początku sezonu jest dobra pogoda w przeciwieństwie do okolic Seattle. Dojazd I-90, kilka mil drogą numer 97, drogą lokalną na Teanaway i w zależności od wyboru trasy drogami leśnymi, które często są w opłakanym stanie. Dodam, że to nie tylko problem dróg bo i stan tras górskich z roku na rok robi się coraz gorszy. Wszystkie to problemy - to brak środków finansowych. Dojazd z mojego domku to tylko ~ 2 1/2 godziny.
Po raz pierwszy odwiedziłem Teanaway z Władkiem i Szczepanem kilka lat temu jesienią. Był to jednodniowy trek jesienią nad Ingalss Lake, które położone jest na wysokości ponad 6,000 stóp npm. Była to niezapomniana przygoda ze względu na złoty kolor drzew iglastych Larch, które późną jesienią zrzucają szpilki. Kolejna jednodniówka była na Davis Peak (6348 stóp) z kolegą Bobem. Od dwóch lat bywam tam częściej w towarzystwie Tomka, z którym chodzi mi się najlepiej. 

2020-06-24
   Tym razem spędziłem tam cztery dni i trzy noce. Wyjechałem z domu około południa i o 2:00 PM byłem na parkingu Miller Bear Trailhead. Ze względu na późną porę postanowiłem przejść się na Miller Peak (6,332 stóp). Wyruszyłem z lekkim plecakiem z wysokości ~3,200 stóp. Do przejścia miałem 8.25 mili (w obie strony). W związku z tym, że to środek tygodnia na trasie nie spotkałem żywego ducha. Trzy panie, w moim mniej więcej wieku, odpoczywały na szczycie w towarzystwie dwóch kozic górskich. Trochę żałowałem, że nie wziąłem sprzętu bo problem wody można było rozwiązać zalegającym śniegiem. Wróciłem szybko do auta i cofnąłem się bliżej miejsca, z którego jutro rozpoczynam właściwy trek. Dzisiejsza trasa to Miller Peak Trail #1379.
Pogodę miałem dobrą i na widoki również nie mogę narzekać.






















2020-06-25
   Przespałem się na jednym z camp przy Bear Creek w pobliżu Stafford Creek Trailhead #1359. Byłem jedyną osobą ale mimo to nie jestem miłośnikiem tego typu miejsc ponieważ często są na nich ludzie, którzy są głośni i zostawiają po sobie syf.
Rano zobaczyłem w pobliżu strumienia papier toaletowy i inne śmieci. 
Po śniadaniu podjechałem pod początek trasy, pozostawiłem auto i około 8:00 wyruszyłem na trasę. Około 10:30 osiągnąłem Navaho Pass (~6,000 stóp npm). Skręciłem w prawo (Old County Line Trail), który doprowadził mnie na Navaho Peak (7,132 stóp npm). Była godzina 11:15.
Zrobiłem trochę zdjęć i postanowiłem odpocząć przed dalszą wędrówką.
Z Navaho Peak wróciłem tą samą ścieżką do Navaho Pass i kontynuowałem dalszą wędrówkę grzbietem górskim i Old County Line Trail. Kolejny szczycik i dalsza wędrówka grzbietem. Szedłem przed siebie i nie zauważyłem, że zgubiłem trasę, która w prawo schodziła w dolinę. Zawróciłem dopiero po spotkaniu młodego małżeństwa biegaczy, którzy powiedzieli, że dalsza kontynuacja grzbietem jest zbyt niebezpieczna. W końcu wyciągnąłem telefon i skorzystałem z Gaia. Wróciłem na ledwie widoczny i mało uczęszczany szlak.
Nim doszedłem do doliny jeszcze wiele razy sprawdzałem gps. Około 5:30 mając już dosyć wędrówki postanowiłem zatrzymać się na nocleg. Bardzo atrakcyjny i męczący dzień. Był to mój pierwszy dzień na trasie z pełnym wyposażeniem. Byłem sam a wokół mnie cisza i natura. 
Przeszedłem około 10.5 mili, ~5,000 stóp podejścia i 2,200 stóp zejścia.




























2020-06-26
   Po spokojnej nocy i po śniadaniu około 8:00 powróciłem na trasę. Wędrówkę kontynuowałem mało uczęszczaną w tym miejscu trasą - Old County Line Trail. Zacząłem od ~ 1,000 stóp podejścia na grzbiet górski, na którym pozostanę przez wiekszą część dnia (tak planowałem). Bardzo szybko doszedłem pod Volcanic Neck (6,601 stóp npm). Zrezygnowałem z wejścia bo nie mam odpowiedniego przygotowania by tego typu wspinaczki (pionowa, wulkaniczna skala). W moim wieku takie górki nie należą do bezpiecznych. Poszedłem dalej w kierunku Devil’s Peak (6,666 stóp npm). Spędziłem na szczycie kilkanaście minut i wracałem tą samą ścieżką pod Volcanic Neck i dalej grzbietem na Bean Peak (6,742 stóp npm). Zejście z tej góry nie należało do łatwych ale z pomocą obu rąk jakoś sobie poradziłem. Szedłem dalej grzbietem aż do Earl Peak (7,036 stóp). Nie było to łatwe ale zaoszczędziłem sporo energii eliminując zejścia i podejścia. Na Earl postanowiłem odpocząć. Po kilkunastu minutach weszła kobieta, z którą wdałem się w miłą pogawędkę. Moja nowo poznana koleżanka mieszka w Bellingham i pracuje jako profesor biochemii na tamtejszym college. Po miłej, godzinnej pogawędce udałem się w dalszą wędrówkę. Moim zamiarem było schodzenie szlakiem  (zejście, podejście) ale skorzystałem z podpowiedzi pani profesor aby iść dalej grzbietem. Wyglądało to na pierwszy rzut oka niezbyt atrakcyjnie ale okazało się wcale nie takie trudne. Idąc grzbietem doszedłem do trasy (Standup Trail #1369). Ta ścieżka- schodząc w dół - doprowadziła mnie do znanej mi już trasy prowadzącej na Navaho Peak (Stafford Creek Trail). Zmęczony postanowiłem zatrzymać się w pierwszym nadającym się miejscu na nocleg. Wkrótce trafiłem na camp, na którym było już kilka namiotów. Przecież to piątek i rozpoczynał się weekend.
Nie mając wyboru postanowiłem zostać. Przeszedłem ~7 mil. Podejścia ~2,800 stóp, zejścia ~3,900 stóp. Sporo adrenaliny..., bo nie szedłem szlakami. Kolejny, wielce atrakcyjny dzień.































2020-06-27
   Zejście na parking zajęło mi tylko jedną godziną. Mimo wczesnej pory dnia byłem jedynym schodzącym ale wchodzących było bardzo dużo. Wiadomo, weekend. Naliczyłem około 50 osób. Pierwsze 10 osób to były tylko młode dziewczyny i kobiety.
2/3 z nich na mój widok zakrywały czymś usta i schodziły mi z drogi. Propaganda zrobiła swoje - ludzie są przerażeni i przestrzegają zalecenia stanowego (nie)rządu. Statystyka na korzyść płci pięknej 30:20. Doszedłem do wniosku, że faceci są leniwi. Tak to niestety wygląda. Widziałem to samo na trasach w Europie i Azji. Ameryka Południowa - 50:50.
Szybko wsiadłem do samochodu aby dojechać na następny parking (Beverly Turnpike Trailhead) i znaleźć miejsce do parkowania. Udało się. Była 9:00 rano i znalazłem szczęśliwie jedno wolne miejsce. Zaparkowałem i wyszedłem na trasę (Beverly Turnpike Trail #1391). Moim zamiarem było dojście tą ścieżką do grzbietu górskiego i wejście na Bills Peak (6,916 stóp). To mój czwarty dzień i wędrówka najgorszą ścieżką. Naliczyłem conajmniej 50 powalonych drzew.
Po dojściu do trasy prowadzącej na Iron Peak (Iron Peak Trail #1399) zmieniłem zdanie i postanowiłem wejść na Iron Peak (6,510 stóp). Nie było to trudne w realizacji. Szedłem z małym, jednodniowym plecaczkiem i szybko się z tym uporałem. Po drugiej stronie siodła (od Iron Peak) wznosiła się kolejna górka (Teanaway Peak- 6,778 stóp). Nie ma na nią oficjalnej ścieżki ale mimo to ludzie ryzykują.
Napotkany na siodle facet powiedział mi, że widział dwóch śmiałków, którzy podjęli wspinaczkę. Byłem na tyle niemądry, że też postanowiłem spróbować.
To nie była wędrówka, to była wspinaczka. Często korzystałem z pomocy rąk i z coraz większym strachem parłem przed siebie licząc na łatwiejsze zejście.
Szczęśliwie dobrnąłem na szczyt i widząc, że nie ma łatwiejszego zejścia zadrżałem ze strachu. Usiadłem, wyciągnąłem czekoladę i telefon. Wiedziałem, że muszę się uspokoić bo strach ma wielkie oczy. Zjadłem i sprawdziłem, że telefon działa. Wysłałem tekst do rodziny, że jeśli zejdę z góry to dziś wrócę do domu. Poprosiłem o modlitwę. Po krótkiej medytacji postanowiłem rozpocząć zejście. Zmieniłem troszkę trasę odbijając w lewo. Zasuwałem się po drobnych kamyczkach w dół korzystając z pomocy kijów. Dotarłem szczęśliwie do połowy góry i zobaczyłem, że dalej się nie da i muszę odbić w prawo, w miejsce, którym wchodziłem. W oddali, na tym samym poziomie zobaczyłem dwie osoby, które próbują znaleźć drogę na szczyt. Były to dwie kobiety, które wcześniej spotykałem na Iron Peak. Porozumiewając się krzykiem kierowałem je w miejsce, którym wchodziłem ja. Spotkaliśmy się w bardzo niebezpiecznym punkcie i panie stwierdziły, że zawracają ale powrócą w innym terminie. Powiedziałem, że to było głupie dla faceta w wieku 66 lat podjąć takie ryzyko. Popatrzyły na mnie z uśmiechem i powiedziały - młody człowieku, o czym ty mówisz? Młodsza (polskiego pochodzenia) ma 69 lat a starsza za dwa tygodnie skończy 75. Ze wzruszenia rozpłakałem się i już na luzie ruszyłem za nimi na siodło prosząc po drodze o zgodę na pamiątkowe zdjęcia. Pożegnaliśmy się serdecznie życząc sobie nawzajem zdrowia i każdy udał się w swoją stronę. 
Szczęśliwie, tymi samymi ścieżkami dotarłem do parkingu i wieczorem dojechałem do domu. Podczas jazdy już myślałem o powrocie w ten sam rejon aby kontynuować jego poznawanie. Przeszedłem ~10 mil. Podejścia ~3,500 stóp, zejście tyle samo.


































No comments:

Post a Comment